Burmistrz Ochoty Katarzyna Łęgiewicz przekonuje, że nie gardzi wodą z kranu. Jak zapewniają urzędnicy, można ją pić, bo spełnia określone wymagania i normy.

W rodzinie burmistrz wodę z kranu piją jej małe dzieci, a w domu na co dzień jest używana do gotowania. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie jakość „kranówki”.

Woda z ochockiej stacji filtrów jest smaczna, spełnia najsurowsze wymagania Sanepidu i normy określone przez Ministra Zdrowia oraz Unię Europejską – zapewniają urzędnicy. Ograniczono znacznie zużycie do jej dezynfekcji chloru. Nad jakością wody czuwają certyfikowane laboratoria kontrolujące codziennie jej jakość (niektóre wskaźniki oznaczane są także w weekendy). Miasto stara się też, żeby woda dostarczana mieszkańcom była tania – dziś za 1 metr sześcienny płacą 4,32 zł.

W latach 90. powstało w naszej dzielnicy ok. 10 ujęć wody oligoceńskiej. Wędrujący z baniakami i plastikowymi butlami stali się stałym elementem pejzażu Ochoty. Źródełka były wówczas konkurencją dla nielubianej „kranówki”. Władze dzielnicy dbały o ich remonty i konserwację, wymieniały aparaturę, opłacały kontrole Sanepidu. Miało to sens te kilkanaście lat temu. Dziś, gdy tanią wodę z kranu możemy podawać nawet dzieciom, staje się to nieracjonalne – zapewnia ochocki urząd.

Teraz źródełek jest coraz mniej (dziś dzielnica zarządza dwoma), coraz droższe jest też ich utrzymanie. Oligocenka wymaga także ścisłego reżimu przechowywania (w szklanych, mytych za każdym razem butelkach, w lodówce, do 24 godzin).

Historia kanalizacji

Brytyjski inżynier William Lindley w latach 70. i 80. dziewiętnastego wieku opracował rewolucyjny projekt miejskiej sieci kanalizacyjno-wodociągowej. System ten stał się modelowym przykładem i działa do dziś.
Same Filtry zostały wpisane do rejestru zabytków i uznane za pomnik historii. Zaopatrują w wodę sześć stołecznych dzielnic i kilka podwarszawskich miejscowości.